Grzegorz Brzozowicz Grzegorz Brzozowicz
3759
BLOG

Ordery dla Rockmanów

Grzegorz Brzozowicz Grzegorz Brzozowicz Kultura Obserwuj notkę 75

 POWINNOŚĆ ROCKMANA

Władcy lubią tylko tych, którzy są im przydatni i tylko tak długo, dopóki ich potrzebują.

Napoleon Bonaparte

 

„Przed uroczystym koncertem w Belwederze z okazji 31. rocznicy podpisania Porozumień Sierpniowych prezydent Bronisław Komorowski, wręczył ordery wybitnym twórcom kultury: znakomitym autorom tekstów, muzykom i piosenkarzom.” – poinformowała kancelaria najwyższej głowy naszego państwa.

       Choć od tego dnia minęły już trzy miesiące to ta lakoniczna wiadomość nie daje mi spokoju. Dlaczego fakt ten tak mnie uwiera mimo że media przeszły obok niego obojętnie? Wszystkich wyróżnionych znam i do tego szanuję, a z niektórymi nawet się przyjaźnię. Kora, Lech Janerka, Tomek Lipiński i Muniek napisali wiele piosenek, z którymi w latach 80. w pełni się identyfikowałem. Twórczość Janerki, również tą z ostatniego dwudziestolecia uważam za wręcz wybitną. A jednak wiercę się, drapię, kaszlę i łapią mnie mdłości. Może dlatego, że mój ukochany zespół Brygada Kryzys głosem Tomasza Lipińskiego jeszcze w 1981 roku ryczał:

I nie chcę was straszyć zobaczycie sami 
Że najciekawsze dopiero przed nami.

Nie wierzę politykom, Nie!

        Łatwo jest mędzić, kręcić nosem i potępiać. Może to zawiść? A, co bym TO JA zrobił, gdyby władza chciała na mej piersi przypiąć order? Pomińmy, że jestem postacią nie tego kalibru co wyróżnieni rockmani, a już na pewno osobą mniej znaną więc nikt mi takiego zaszczytu nie zaproponuje. No, ale gdyby….. a poza tym jakby się tak zastanowić to, dlaczego miałbym nie zostać rockowym kombatantem? Przecież od 1982 roku organizowałem cotygodniowe koncerty pod buntowniczym hasłem „Rock Front”, a nieco później dowodziłem festiwalem o niezłej nazwie „Poza Kontrolą”. W „Non Stopie” pisałem o rodzimym undergroundzie, a piosenki niepokornych rockmanów puszczałem w radiowej „Trójce” i do tego kilka audycji zdjęła mi cenzura więc….

Stop, stop! Brzozowicz pora spojrzeć w lustro i powiedzieć sobie: „Wprawdzie tak jak i medaliści wkroczyłeś w wiek mentorski i chętnie byś innym doradzał czy też nie daj Boże kogoś wychowywał, to chyba jeszcze jakiś cień samokrytycyzm w tobie pozostał?”

„A jednak dostać order to jest coś” – mówiła mi druga połowa mego JA. Ta pierwsza natychmiast zaripostowała: „Ale tylko samą błyskotkę. Nie wahałbym się gdyby za dyndającym na mej piersi krzyżem szły jakieś bonusy. Dawniej to władza dodawała albo talon na samochód lub przydział na mieszkanie…” „Ale myśmy właśnie walczyli z PRL-owskim aparatem by nie było równych i równiejszych” – skontrowała pierwsza połowa, a może trzecia ćwiartka. „No dobra, ale za to wszystko COŚMY zrobili powinien się należeć przynajmniej jakiś kilkunastoprocentowy dodatek do emeryturki” – polemizowała kolejna część mojego jestestwa.

W końcu otrząsnąłem się z samouwielbienia i jeszcze raz rzuciłem okiem na suchy prasowy komunikat. „… z okazji 31. rocznicy podpisania Porozumień Sierpniowych…” -A co rockmani mają wspólnego z „Solidarnością”?! – wykrzyknęły wszystkie moje części jednogłośnie.

Pewnym tropem do zrozumienia układanki łączącej rocznicę powstania Niezależny Związek Zawodowy z niepokornymi rockmanami jest postać jeszcze jednego wyróżnionego przez pana prezydenta czyli Macieja Zembatego. Dodajmy, że Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski otrzymał pośmiertnie. Maciejowi takie wyróżnienie jak najbardziej się należało był bowiem organizatorem legendarnego „I Przeglądu Piosenki Prawdziwej”. Odbył się on w Gdańsku w pierwszą rocznicę powstania Solidarności. W programie była anonsowana Brygada Kryzys tylko, że do występu nie doszło w wyniku konfliktu zespołu z organizatorami. (Sic!)

 Na legendarnym przeglądzie dominowali przedstawiciele piosenki studenckiej, aktorskiej i politycznej. Ówczesna polska  opozycja kochała tego typu śpiewanie i oprócz rodzimych gwiazdorów tego nurtu hołubiła rosyjskich bardów pokroju Bułata Okudżawy, Włodzimierza Wysockiego i Żanny Biczewskiej. Natomiast dla bohaterów naszej rewolucji muzyka rockowa była po prostu „obca kulturowo”. A zatem order Maciejowi Zembatemu się jak najbardziej należał, a przy okazji zaszczytne wyróżnienia otrzymali jeszcze inni przedstawiciele piosenki wzniosłej - Wojciech Młynarski i Elżbieta Adamiak, choć wówczas na przeglądzie nie wystąpili.

Dla dzieciaków wbijających sobie w latach 80. agrafki w uszy i stawiających włosy na cukier kolesie w porozciąganych swetrach śpiewający wersy w rodzaju: „Wyrwij murom zęby krat, Zerwij kajdany, połam bat! A mury runą, runą, runą, i pogrzebią stary świat” byli przedstawicielami innej bajki.

  Nasi rockowi rebelianci całym sercem byli przeciwko komunistycznemu państwu, ale trudno którąkolwiek z grup działających w latach 80. uznać za trybuna „Solidarność”. Ich protest był skierowany zarówno przeciwko komuchowi jak i kołtunowi. Polscy punkowcy sprzeciwiali się wszelakim instytucjom zniewalającym umysły jak wszelakie organizacje, media publiczne, szkoła, ale też i Kościół. Wrogiem był System, który ograniczał wolność jednostki. Nie tylko fizyczną, ale przede wszystkim mentalną.

Bom rockowy pierwszej połowy lat 80. jest zbyt łatwo utożsamiany z buntem przeciwko władzy komunistycznej. Do tego na bohaterów kreowani są muzycy, którzy dzięki promocji w komunistycznym radiu i telewizji może nie dorobili się kokosów, ale niewątpliwie nieźle się bawili. Jako chichot historii należy uznać fakt, że PiS podczas jednej z kampanii wyborczych wykorzystywał piosenkę Lombardu „Przeżyj to sam”. Notabene autorem, co tu mówić niezłego tekstu, był zawodowy tekściarz, który w swym dorobku ma hit grupy Bolter „Daj mi tę noc”. Natomiast zespół Lombard po ogłoszeniu stanu wojennego zasłynął z tournée po koszarach wojskowych. Z nakręconych w ostatnich latach filmów dokumentalnych wynikało m.in., że bojownikami o wolność były zespoły Turbo, Lady Pank, Bajm i Budka Suflera. Rzeczywiście Perfect i Maanam miały kilka ważnych piosenek, a Republika była jednym z najciekawszych polskich zespołów, jednak to  scena undergroundowa była prawdziwym reprezentantem ducha młodego pokolenia. Głosem młodych wykluczonych byli w latach 80.: Kazik, Muniek, Robert Brylewski, Tomek Lipiński, Tomek Budzyński, Darek Dusza, Paweł Kukiz, Lech Janerka i przede wszystkim zespół Dezerter.

W czerwcu 1989 roku miała się zacząć całkiem inna historia. Jej nadejście trafnie skomentował Lecha Janerka pisząc już w pierwszym roku naszej wolności piosenkę „La”:

Znowu chcą tobą rządzić abyś nie zabłądził

Wszyscy tacy mądrzy tacy pewni swego małego

W kupy się zbierają, groźne miny mają

Wiwat mówią siła, a tego nie lubię

Więc zbudź się  nim zaczniesz znowu skandować

Zbudź się to niedobry sen

Znowu chcą tobą rządzić abyś nie zabłądził

Skąd się tacy biorą

No skąd

 

Czepiasz się Brzozowicz, oj czepisz się. Przecież nawet Beatlesi wzięli ordery, a Mick Jagger przyjął tytuł szlachecki.

To prawda tylko czy w tym wypadku analogia z Beatlesami jest trafna. Po pierwsze ordery MBE otrzymali jako dwudziestolatkowie, a średnia wieku naszych wyróznionych rockmanów wynosi pięćdziesiąt pięć lat czyli chodzi o osoby w pełni dojrzałe, po drugie wyróżnienie zostało przyznane Wielkiej Czwórce nie za walkę z kimkolwiek, a za wpływy do skarbca Brytyjskiego Imperium jakie przyniosła ich twórczość, a po trzecie John Lennon po opamiętaniu się odesłał odznaczenie.

Etos muzyki rockowej od jej zarania sprowadzał się do buntu przeciwko establishmentowi. Podkreślam buntowników rockowych, a nie wykonawców estradowych czy politycznych bardów walczących o wolność dla uciśnionych. Brytyjski zespół The Who w 1965 roku wykrzyczał: „Mam nadzieję, że umrę zanim się zestarzeję” i ten wers stał się mottem dla następnych pokoleń chwytających za elektryczne gitary. Oczywiście nie chodziło o fizyczne zestarzenie tylko mentalne. Wiadomo, że starzejący się i bogacący się muzycy w sposób naturalny sami zasilą establishment, ale bratanie się z władzą dla wielu pionierów rock and rolla jest wciąż czymś niedopuszczalnym. Keith Richards tak skomentował przyjęcie przez Micka Jaggera tytułu szlacheckiego:

„Powiedziałem Mickowi, że nie wyjdę na scenę z gościem ubranym w szlachecki diadem i gronostaje. To po prostu nie pasuje do Stonesów. Myślę, że jest czymś zwyczajnie kuriozalnym, przyjmowanie odznaczenia od ludzi, którzy stawali na głowie, żeby wsadzić nas do pudła. Mnie by nigdy nie zaproponowali żadnego orderu. Dobrze wiedzą, że bym im powiedział, gdzie go sobie mogą wsadzić.“ 

Władza jest zawsze władzą. Etos rockowego buntownika zakłada, że nie można bratać się z żadną władzą nawet naszą, bo zwyczajnie traci się przez to wiarygodność. A tu Kora była w komitecie wyborczym Bronisława Komorowskiego, a Lipiński śpiewał na konwencji PO: „jeszcze będzie przepięknie, jeszcze będzie normalnie”.

Goń słonia całe życie goń
Choć on jest wielki jak to słoń
Trwa zaś powinność wszelka
Mimo tej wady kurdupelka
By zawsze w kłopot wprawiać go

Klaus Mitffoch - Lech Janerka (Powinność Kurdupelka)

 

Nobilitacji naszych rockmanów przez władzę podjął się Jan Lityński jedyny opozycjonista, który rzeczywiście słuchał Hendriksa, Joplin czy Rolling Stonesów, a obecnie jest doradcą prezydenta Komorowskiego. Jestem przekonany, że miał chwalebne intencje.

Po klepnięciu pomysłu przez pracodawcę należało ustalić komu przyznać ordery. Na eksperta do spraw werbunkowych wyznaczono Kamila Sipowicza, życiowego partnera Kory,  przyjaciela Lityńskiego i do tego najsłynniejszego hipisa PRL-u. Okazało się, że nie wszyscy zareagowali entuzjastycznie na ofertę. Najmocniej zareagował Zbigniew Hołdys, który nie mógł przepuścić okazji do kolejnej autopromocji i natychmiast napisał felieton we „Wprost”, a na Facebooku dodał:

„Polskie władze państwowe od lat odznaczają aktorów, reżyserów, poetów, pisarzy, malarzy, rzeźbiarzy za ich dokonania artystyczne i wkład w kulturę narodową - artystów rockowych nigdy. Teraz postanowiono wręczyć nam odznaczenia za walkę o wolność, nie za sztukę. Odmówiłem przyjęcia nie z braku szacunku dla prezydenta Komorowskiego, ale na znak protestu przeciwko nieuznawaniu nas przez establishment polityczny za pełnoprawnych artystów.”

Nieco inną, bliższą memu sercu, argumentację swej odmowy wyjawił mi Kazik Staszewski:

„Otrzymałem ofertę od Kamila Sipowicza i odmówiłem. Dlaczego? Bo generalnie wciąż jestem wierny wczesnym ideom punkowym i mądrościom jakie wyniosłem z studiowania Pisma Świętego. Uważam polityków, niezależnie po której stronie stoją, za ludzi, z którymi nie mam niczego wspólnego. Jest to klasa społeczna zbudowana według struktur mafijnych. Z tą jedynie różnicą, że działają legalnie. I po prostu nie odczuwam przyjemności w otrzymywaniu gratyfikacji od ludzi, których nie szanuję z założenia. Może na drodze wyjątku przyjął bym odznaczenie za długoletnie pozycie małżeńskie. To żart.”

Jak wieść niesie również mało entuzjastycznie zareagował Darek Dusza, który oczywiście był zaszczycony, ale akurat był na rybach. Możliwe, że to jest jednak haniebna plotka.

Oczywiście rozumiem, że każde środowisko potrzebuje nobilitacji własnych dokonań, a nasza wrodzona próżność domaga się nagród i poklasku. Dlatego w 1983 roku liderzy światowego przemysłu muzycznego powołali do życia fundację „Rocka And Roll Hall of Fame”. Jednym z jej zadań jest honorowanie wykonawców, którzy mieli wyjątkowy wpływ na ewolucję, rozwój i wizerunek muzyki rockowej. Niewątpliwie istnieje różnica między wyróżnieniem przyznanym przez władzę, a nagrodą otrzymana przez kolegów z branży. A jednak i ta forma nagradzania rockmanów wywołuje  protesty muzyków. Członkowie Sex Pistols odrzucili zaproszeni do udziału w ceremonii wprowadzającej ich do zaszczytnego grona rockowej elity. W napisanym odręcznie na kartce papieru oświadczeniu tak argumentowali swoją decyzję:

„W porównaniu z Sex Pistols rock and roll i ten wasz hall of fame jest wiadrem ze szczynami. Wasze muzeum. To wino zaprawione uryną. Nie przybędziemy. Nie jesteśmy waszymi małpkami. No i co? Sława za 25 tysięcy dolarów jeśli zapłacimy za zarejestrowanie się, albo za 15 tysięcy pojawimy się w waszej galerii sław. Cóż z tego, że pieniądze zasilą niedochodową organizację, która sprzedaje nas ze względu na starą sławę. Gratulacje. Jeżeli głosowaliście na nas to mamy nadzieję wiecie dlaczego. Jesteście anonimowi jako sędziowie, ale wciąż jesteście ludźmi przemysłu muzycznego. Nie przybędziemy. Nie zwrócicie uwagi. Obok tego całego strumienia gówna jest prawdziwy Sex Pistol.”

  

Na koniec przyznam, że tak naprawdę to nie ma o co kruszyć kopii. Order Odrodzenia Polski, drugie najwyższe polskie państwowe odznaczenie cywilne, otrzymało bowiem od prezydenta Bronisława Komorowskiego prawie dwa tysiące osób. Śp. prezydent Lech Kaczyński wręczył ich ponad sześć tysięcy, prezydent Lech Wałęsa prawie siedemnaście tysięcy, a prezydent Aleksander Kwaśniewski blisko dwadzieścia tysięcy. W sumie w wolnej Polsce przyznano około 44 tysięcy odznaczeń Polonia Restituta, dlatego cztery dla rockmanów to tak jak nic. Mowa oczywiście o Orderach Odrodzenia Polski różnej klasy.

Trójka nestorów polskiego rockowego buntu została wyceniona na czwartą klasę, a Zygmunt Staszczyk, zapewne ze względu na swój młody wiek, załapał się do najniższej piątej klasy. W stanie wojennym Muniek śpiewał:

 

Ojczyznę kochać trzeba i szanować 
Nie deptać flagi i nie pluć na godło
Należy też w coś wierzyć i ufać
Ojczyznę kochać i nie pluć na godło

 

Wtedy to brzmiało ironicznie, a dziś jak najbardziej poważniej.

 

A jeszcze jedno. Jak sądzisz czytelniku czy wręczenie pierwszych orderów naszym rockmanom na półtora miesiąca przed wyborami to był przypadek?

 

I w aureolach pięknych wszyscy będą szli
Apacze z kombojami z matadorem byk
Orkiestry będą grały tak jak dotąd nie grał nikt
A na dodatek władza powie że jest git

Lech Janerka „Jualari”

 

Grzegorz Brzozowicz

 

Komentarze internetowe wybrane tendencyjnie:

 „…proponuje na następne rozdawnictwo Misia Uszatka pośmiertnie i ulubionego przez rudego Koziolka Matolka” Momo

 „Ciekawe czy Tomasz Lipiński już ‘wierzy politykom’? Skoro przyjął taki ładny brelok to zapewne już tak.” UPRawniony do głosowania

 „Paranoja jest goła” historia was oceni

„Tomka Lipińskiego nie uśmiercajcie. On jest tylko artystycznym trupem...” desespoir

 


Tekst w wersji skróconej ukazał się w miesięczniku „Bluszcz” nr grudniowy 2011

Przede wszystkim dziennikarz muzyczny, pomysłodawca projektów Yugoton i Yugopolis

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura